Recenzja filmu

Moja wielka grecka wycieczka (2009)
Donald Petrie
Richard Dreyfuss
Rachel Dratch

Feta z poziomkami

W duszne lipcowe wieczory smakować nam mogą różne kuriozalne dania, a na tym tle film Donalda Petrie jest w sumie lekką przekąską, o której zapominamy już chwilę po spożyciu.
W duszne lipcowe wieczory smakować nam mogą różne kuriozalne dania, a na tym tle film Donalda Petrie jest w sumie lekką przekąską, o której zapominamy już chwilę po spożyciu. Rozczarowani będą wszyscy, którzy po tym filmie spodziewają się kontynuacji "Mojego wielkiego greckiego wesela", komediowego hitu sprzed sześciu lat. Komedia według scenariusza Nia Vardalos była inteligentną i bardzo zabawną grą z kulturowymi stereotypami dotyczącymi mniejszości narodowych i trudności związanych z asymilacją. Ośmieszając stereotypy, była jednocześnie pochwałą różnorodności i odmienności. W "Mojej wielkiej greckiej wycieczce" w głównej roli mamy co prawda wspomnianą Vardalos, a także Toma Hanksa jako producenta, niestety urocza bezpretensjonalność ich poprzedniego filmu zgubiła się gdzieś w starożytnych ruinach (oryginalny tytuł brzmi "My life in ruins"). Przewodniczką po nich jest właśnie główna bohaterka Georgia. Dziewczyna ma ambicję zrobienia kariery naukowej, pech chce, że póki co jej jedyny kontakt z historią to oprowadzanie po Akropolu grupy bucowatych cudzoziemców. Dziewczyna realizuje swoją nauczycielską pasję, próbując douczyć podopiecznych, niestety jej szlachetne ambicje mijają się z tym, co turyści uważają za udany urlop. Jedyną osobą zainteresowaną wykładami Georgii jest zarośnięty kierowca autobusu, a co z tego wyniknie, pozostawiam już waszej domyślności. Problemów z wydedukowaniem dalszych wydarzeń oczywiście nie będzie, gdyż film Petriego jest do bólu przewidywalną komedyjką z umiarkowanym wdziękiem, powielającą wszelkie schematy romantycznej komedii. Kto, jak i z kim, wiemy już po mniej więcej 30 minutach. Tym razem naśmiewanie się z różnorakich nacji grzęźnie w oczywistościach. Wiadomo więc, że Amerykanie są głośnymi ignorantami, Anglicy wyniosłymi sztywniakami, a Australijczycy niewyraźnie mówią. Z tego zderzenia stereotypów niewiele jednak wynika i sytuacji nie ratuje nawet dawno niewidziany na dużym ekranie Richard Dreyfuss. Film Petriego sprawdza się za to idealnie jako reklama wakacji w Grecji, co z pewnością ucieszy rozmaite biura podróży. "Moja wielka grecka wycieczka" jest idealnym filmem dla inżyniera Mamonia, któremu podobały się tylko te rzeczy, które już widział i słyszał. Jednak kto powiedział, że w wakacje musimy robić tylko oryginalne rzeczy. Skoro można jechać po raz n-ty do Grecji, to dlaczego nie obejrzeć po raz kolejny takiej samej komedii. Wybór należy do Was.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones